Ewa Błaszczyk trafiła do szkoły teatralnej jako 19-latka – nie z marzenia o aktorstwie, lecz z potrzeby zmierzenia się z paraliżującą nieśmiałością. Dziś przyznaje, że scena stała się dla niej bezpieczną przestrzenią do eksplorowania ludzkich emocji. Odnalazła w aktorstwie wszystko, czego szukała w psychologii.
Ewa Błaszczyk wolała dostać dwóję niż recytować wiersz
Ewa Błaszczyk nie była dzieckiem, które marzyło o scenie. Wręcz przeciwnie – dzieciństwo i wczesna młodość upłynęły jej w cieniu silnej nieśmiałości, która poważnie utrudniała codzienne funkcjonowanie.
Byłam zblokowana. Miałam wiersz na pamięć, ale wolałam dostać dwóję niż stanąć przed klasą i go powiedzieć – wyznała szczerze dla Złotej Sceny.
Unikała wszelkich teatrzyków, kółek recytatorskich, konkursów. Jak sama mówi, nie brała udziału w niczym, co wymagało wystąpień publicznych.
Psychologia czy scena? Przypadek zdecydował o wszystkim
Początkowo Błaszczyk chciała studiować psychiatrię lub psychologię. Interesowały ją emocje i złożoność ludzkiej psychiki. Jednak pewne wakacyjne spotkanie zmieniło bieg jej życia.
Spotkałam przypadkowo ludzi ze szkoły teatralnej. Chodziłam na ich dyplomy i pomyślałam – może raz spróbuję – wspomina.
To była decyzja pełna ryzyka, która zaskoczyła nawet jej otoczenie.
Śmiali się ze mnie wszyscy. No bo jak ktoś nigdy nic w tym kierunku… To szokujące.
Mimo to złożyła dokumenty do szkoły teatralnej i – ku własnemu zdumieniu – dostała się za pierwszym razem.
Byłam w takim napięciu, że mam białą plamę. Nie pamiętam nic z egzaminu – mówi Błaszczyk w rozmowie z Anną Jurksztowicz.
Aktorstwo jako forma autoterapii. „Szukałam tam odwagi”
Wybór szkoły teatralnej był dla Błaszczyk czymś więcej niż tylko zawodową decyzją. Stał się świadomym krokiem w stronę uzdrowienia.
Poszłam do szkoły teatralnej, żeby zlikwidować tę dziką nieśmiałość, paraliżującą, która bardzo utrudniała życie.
Początek nie był łatwy. Po wakacjach jej mentor – Tadeusz Łomnicki – miał powiedzieć:
Kto ciebie przyjął do tej szkoły? – bo znów wróciły dawne blokady. Ale z czasem, krok po kroku, udało jej się przełamać wewnętrzne bariery – wyznała aktorka dla Złotej Sceny.
Choć nie została psychologiem, jej aktorstwo ma z tą dziedziną wiele wspólnego.
To jest to samo, co mnie interesuje – emocje, psychika człowieka. Tylko że w teatrze mam do czynienia z fikcją, a nie z chorymi dziećmi. To nie jest obciążające, bo wracam do domu i jest okej.
Praca nad trudnymi postaciami literackimi daje jej możliwość głębokiej analizy emocji bez ryzyka osobistego wypalenia.
Jeśli wybieram te skomplikowane rzeczy, to mam bardzo bogate to, co mnie w człowieku interesuje – podsumowywała Błaszczyk.
Studentka socjologii. W wolnych chwilach czytam i recenzuję książki. Najczęściej sięgam po literaturę piękną i reportaż. Uwielbiam także kino niezależne, zwłaszcza francuskie.