11 maja 2000 roku był koszmarnym dniem w życiu Ewy Błaszczyk. Dokładnie wtedy córka aktorki, Ola Janczarska, zakrztusiła się tabletką. Zdarzenie diametralnie odmieniło życie całej rodziny. Gwiazda nieustannie walczy o poprawę stanu zdrowia dziecka. W jakim stanie obecnie jest Ola?
Ewa Błaszczyk o stanie zdrowia córki
By pomóc córce, Błaszczyk korzystała z najnowocześniejszych rozwiązań medycznych. Założyła nawet fundację „Akogo?”, która działa na rzecz dzieci wymagających rehabilitacji po ciężkich urazach neurologicznych. Jej starania doprowadziły do utworzenia Kliniki Neurorehabilitacyjnej „Budzik” przy Centrum Zdrowia Dziecka w 2012 roku. Dzięki tej inicjatywie nie tylko Ola, ale także inne dzieci w podobnej sytuacji, mogą korzystać z nowoczesnych metod leczenia i rehabilitacji.
W najnowszym wywiadzie, którego udzieliła serwisowi „Świat Gwiazd”, Błaszczyk zdradziła, w jakim obecnie stanie jest Ola. Wyznała, że pojawiła się nadzieja na poprawę kondycji dziewczyny:
Ola się trzyma, a my bardzo dbamy o to, by się to nie zmieniło. Trwa walka z czasem, aby utrzymać jej organizm w dobrej formie. Bo nauka o mózgu ciągle idzie do przodu i jeśli uda się znaleźć sposób na to, by odbudować połączenia neuronowe w mózgu, to chcielibyśmy, aby mogła z tego skorzystać – powiedziała Ewa.
Córka Ewy Błaszczyk trzykrotnie była bliska śmierci:
Były trzy momenty, w których mogła się z nami pożegnać, ale nie zrobiła tego. Trafiło na nas, dla nas to jest pewnego rodzaju misja. I wierzymy, że to się stało po to, by działać dla Oli i dla innych.
Ewa Błaszczyk o wypadku córki
W tej samej rozmowie Ewa Błaszczyk opowiedziała o wypadku córki. Pierwszy raz zdecydowała się opisać szczegółowo tragiczne zdarzenie sprzed ponad 20 lat.
Ola się zakrztusiła tabletką, po czym chciała to jakoś popchnąć, poradzić jakoś z tym sobie i popiła to dużą ilością Ice Tea. Łapczywie. Leciało prosto w jej płuca i to jest cała historia – powiedziała Ewa Błaszczyk.
Błaszczyk od razu zareagowała na widok duszącej się córki. Błyskawicznie poprosiła o pomoc anonimowego kierowcę i już w ciągu 4 minut razem z Olą były w szpitalu:
To stało się na moich oczach. Potem wyskoczyłam na ulicę i zatrzymałam samochód, bo wiedziałam, że już nie uruchomię swojego. Pan miał do wyboru albo mnie przejechać, albo się zatrzymać. Pojechaliśmy z Olą do Szpitala Bielańskiego. Wiozłam ją na rękach, naciskałam kierowcy cały czas klakson, by przejechać trasę jak najszybciej. Gdy dojechaliśmy, darłam się, biegnąc korytarzem, żeby już Izba Przyjęć wiedziała, że ktoś nadchodzi. Cała droga zajęła nam 4 minuty – potem to sprawdzałam. To są magiczne 4 minuty, bo po nich już następują w organizmie nieodwracalne zmiany – zwierzyła się „Światu Gwiazd”.
Poruszający wywiad możecie wysłuchać poniżej.