Popularność przyniósł jej program “Idol”, gdzie zasiadła w jury. Potem specjalistka od emisji głosu była w innych programach muzycznych. Teraz kończy swoją działalność.
Elżbieta Zapendowska ma 77 lat i poważne problemy z widzeniem. Straciła już wzrok w prawym oku, a w lewym widzi bardzo słabo. Niestety już ma już szansy na poprawę sytuacji, bo operacja nie wchodzi w grę. Z powodu złego stanu zdrowia i wieku trenerka wokalna podjęła decyzję o zakończeniu swojej działalności. Nie będzie już udzielać prywatnych lekcji z emisji głosu z których korzystały największe gwiazdy Estrady. Plotkowano nawet, że wróci do programu “Must the musić”, który wystartuje na wiosnę 2025 roku po 8 latach przerwy.
Nie daję rady
– Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Oficjalnie mówię, że wycofuję się dużymi krokami z branży i ze wszystkich czynności zawodowych. Ja już nie daję rady – mówiła Elżbieta Zapendowska w jednym z wywiadów.
W rozmowie z Faktem tłumaczyła:
– Jeśli ja widzę plamę zamiast wokalistki, to co ja mogę powiedzieć na temat jej estetyki wizualnej? Nic. Ja mogę powiedzieć tylko, że jesteś piękną plamą – wyznała artystka.
Sielskie klimaty
Trenerska wokalna mieszka obecnie w swoim domu poza Warszawą, gdzie otoczona jest drzewami i śpiewają jej ptaki. Obok ma łąkę, staw.
– Na razie bez ryb, chociaż moczenie kija przez lata było moją pasją. Pozwalało mi się wyciszyć. Sama sadzę kwiaty. Słabo się na nich jeszcze znam, więc czasem i chwasta pięknego wyhoduję – zdradzała w rozmowie z “Werandą”.
Nie zdała do szkoły aktorskiej
Po maturze zdawała do szkoły aktorskiej. Miała minus 16 dioptrii. Na egzaminie zaprezentowała się bez okularów.
– Wchodząc na scenę, wyrżnęłam jak długa. Oczywiście mnie nie przyjęli. Dziś wiem, że aktorstwo to także bardzo ciężki fizycznie zawód, a z taką wadą nie mogłabym go wykonywać. Pracowałam potem w hotelowej recepcji – opowiadała Elżbieta Zapendowska w jednym z wywiadów.
W końcu rozpoczęła studia w Wyższej Szkole Muzycznej, na pedagogice. Pracy magisterskiej nigdy nie napisała. W Opolu najpierw uczyła w szkole muzycznej, a później pracowała w Wojewódzkim Domu Kultury, gdzie założyła studio piosenki.
Józefowicz zabrał ją do Warszawy
– Moi uczniowie dostawali się do szkół aktorskich, wygrywali festiwale. Przyjeżdżali do mnie ludzie z całej Polski. Jednak mimo paru osiągnięć wywalili mnie z roboty. Przyjaźniłam się z Michałem Bajorem i z jego rodzicami. Mama Michała, Maryla, zadzwoniła kiedyś: „Jest u mnie Janusz Stokłosa, nie pokazałabyś mu swoich uczniów?”. Tak się zaczęło. Po tym spotkaniu Józefowicz powiedział: „Może byśmy coś razem zrobili?”. Ja na to: „No, może byśmy zrobili”. A w duchu powtarzałam: „Boże, żeby mnie tylko wzięli”. I zadzwonił telefon. To był Kubiak: „Ma pani dwa tygodnie na decyzję”. Zastanawiałam się pół minuty. Zabrałam córkę, swoje taśmy z podkładami, aranżami i ruszyłam do Warszawy – wyznała artystka.
Miała 46 lat i zaczęła nowe życie. Najpierw prowadziła warsztaty w Teatrze Buffo, potem założyła własną szkołę. Na początku lat 2000. zaproponowali jej fotel jurorski w programie „Idol”. Nie spodziewała się, że dzięki temu zdobędzie ogólnopolską rozpoznawalność i uznanie w branży muzycznej. Potem jako jurorka była w programach „Jak oni śpiewają”, „Must Be the Music”. Teraz przeszła na zasłużoną emeryturę.