Dorota Miśkiewicz to jedna z najbardziej rozchwytywanych wokalistek jazzowych w kraju. Dziś zobaczymy ją na festiwalu w Opolu.
Jest klasycznie wykształconą skrzypaczką po warszawskiej Akademii Muzycznej, ale porzuciła klasykę na rzecz jazzu. Pochodzi z muzycznej rodziny, bo jej ojciec Henryk Miśkiewicz jest saksofonistą jazzowym, a brat Michał gra na perkusji. Wydała do tej pory osiem autorskich płyt, które były nominowane do Fryderyk, a ona sama w ostatnich latach wielokrotnie zdobywała tytuł Wokalistki Roku w corocznym rankingu magazynu “Jazz Forum”. Dorota Miśkiewicz ma 51 lat.
“Kaseciak” w samochodzie
– Pamiętam wspólne wyjazdy z rodzicami na wakacje, kiedy nie było jeszcze radia w samochodzie – na tylnej półce stawialiśmy duży „kaseciak” i w ten sposób muzyka towarzyszyła nam przez całą drogę. Tata przywoził z zagranicy płyty twórców niedostępnych na polskim rynku. Wśród nich byli: Al Jarreau, David Sanborn, George Benson, Quincy Jones… Słuchaliśmy tych nagrań i później mój brat wykonywał partię basów, a ja trąbek. A kiedy tata przywiózł porządne głośniki, nagle usłyszałam głębię, której wcześniej nie znałam. Bardzo przeżywałam muzykę. I gdy na egzaminie do szkoły muzycznej raz się pomyliłam, przeraziłam się, że mogę nie zdać. Mama, tata – muzycy, a ja? Myślałam, że życie się skończy, jeśli nie zostanę muzykiem…- opowiada artystka dla Zwierciadła.
Wszystko się dobrze skończyło Dorota Miśkiewicz skończyła zaplanowane szkoły, ale mając w domu na co dzień muzyków trudno jej było nie iść w tę stronę.
-Pamiętam, gdy byłam w liceum, wyciągnęliśmy z piwnicy wzmacniacz gitarowy, do tego podpięliśmy mikrofon, ja śpiewałam, mój brat grał na kanapie, która mu służyła za perkusję, a tata na pianinie. To było przeżycie! – wspominała wokalistka na łamach Zwierciadła.
Potem była wieloletnią solistką zespołu Włodzimierza Nahornego, którego specjalnością stały się jazzowe opracowania utworów Chopina, Szymanowskiego i Karłowicza.
Tworzy muzykę z mężem
Współpracowała z wieloma autorytetami jak Grzegorz Turnau, Grzegorz Markowski, Marek Napiórkowski, który został jej partnerem i razem stworzyli wiele utworów.
– Długo pisałam smutno. Kilka wesołych piosenek, które popełniłam, uważałam za banalne. Niedawno zrozumiałam, że są po prostu optymistyczne. Zaczęłam w końcu dążyć w muzyce do radości. Pomógł mi w tym Marek, dla którego muzyka zawsze była źródłem radości i powstawała pomiędzy ludźmi – wyznała Dorota Miśkiewicz dla Zwierciadła.
Brazylijskie klimaty
We wrześniu 2023 roku ukazał się jej nowy album pt. „Bons Amigos” nagrany w Rio de Janeiro, w duecie z wokalistą i gitarzystą – Toninho Hortą.
– Podróż do Brazylii była wielkim przeżyciem naznaczonym początkowo niepewnością, a nawet lękiem, choć zmieszanym z radością i ekscytacją. Nie znałam ludzi, nie znałam kraju, ani muzyków, z którymi miałam stworzyć płytę. Przyjęto mnie jednak tak, jak to czynią ludzie z południa: serdecznie, z zaciekawieniem i otwartością. Nagrywaliśmy w studiu, w słynnym Cia dos Tecnicos. Wyposażone w sprzęty analogowe przypominało klimat nagrań z dawnych lat. Miało pewien oldschoolowy charakter. – opowiadała artystka dla Onetu.
Stoję nad garami
Dorota Miśkiewicz ma wiele innych pasji oprócz śpiewania i muzyki. Ostatnio chodzi na jogę, uwielbia narty i gotowanie.
– Jem z pasją. Wyniosłam to z domu – tata uwielbiał gotować i jeść. I ja się cieszę, gdy stoję nad garami, czekając, aż danie będzie gotowe. Nawet jeżeli jest to ziemniak z kefirem. Gotowanie dobrze mi robi nie tylko na ciało, ale i na duszę – wyznała artystka dla Zwierciadła.