Jadwiga Barańska odeszła 24 października w swoim domu w Los Angeles. W ostatnich dniach byli przy niej mąż Jerzy Antczak i syn Mikołaj.
Umarła wielka gwiazda polskiego kina, która zachwyciła nas rolami w „Nocach i dniach”, „Trędowatej”. Wszyscy opłakują Jadwigę Barańską. Uroczystości pogrzebowe odbędą się w Los Angeles, czyli miejscu, w którym aktorka spędziła większość swojego życia. Do USA wyemigrowała w 1979 roku i Kalifornia okazała się jej drugim domem. Pojechali tam, bo jej mąż Jerzy Antczak pracował na uniwersytecie. Jadwiga Barańska wróciła na ekrany tylko raz w filmie „Chopin. Pragnienie miłości” w 2002 roku. Spędziła w Ameryce 50 lat, a ostatni raz w Polsce para była prawie 10 lat temu. Potem już ze względu na zdrowie nie odwiedzali swojego kraju. Jadwiga Barańska chorowała od lat. Traciła wzrok, ale i podczas upadku pękło jej biodro. Najgorsze były ostatnie dni.
– Kochani, walczyłem ze sobą, czy o tym pisać. Otóż na dwa tygodnie przed odejściem u Jadzi pojawiły się potworne bóle okolic podbrzusza. Żadne środki nie mogły zatrzymać tego bólu. Jego siła była, jak trzęsienie ziemi. To były bolesne krzyki. Cierpienia Jadzi były niebotyczne – napisał Jerzy Antczak.
Co robi syn Mikołaj?
Mikołaj Antczak, jedyny syn Jadwigi Barańskiej i Jerzego Antczaka, przyszedł na świat w 1964 roku w Polsce. Obecnie ma 60 lat. Wraz z rodzicami przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych pod koniec lat 70. Mikołaj nie poszedł w ślady rodziców. Obrał zupełnie inną ścieżkę kariery. Z wykształcenia jest fizykiem i pracuje jako programista komputerowy.
– Bardzo dobrze mu się wiedzie. Ma talent. Kopia, zdarta skóra z Barańskiej. Jakby pan zobaczył jego pokój, jak tam wszystko jest poukładane – powiedział w wywiadzie dla „Gali” Jerzy Antczak.