Zagraniczna kariera Beaty Tyszkiewicz. Gdzie była gwiazdą?

Anna Markiewicz
5 min przeczytany

Nie zdała matury za pierwszym razem, nie ukończyła szkoły aktorskiej, ale polska kinematografia już nie mogła istnieć w latach 60-tych bez Beaty Tyszkiewicz.

Artystka przyznaje, że nie jest aktorką z urodzenia, ale z pewnego zbiegu okoliczności.

– Kiedy ma się 15 czy 16 lat nie można wybrać zawodu. Natomiast można być nim zauroczonym. W tym wieku gra w filmie jest po prostu przygodą. Ja przeżyłam taką przygodę na planie „Zemsty”. Nie ukończyłam szkoły aktorskiej. Nie mam etatu w żadnym teatrze. Nie mam na to czasu. – wyjaśniała aktorka w wywiadzie dla „Filmu” (1985)

Przez ponad 50 lat nie schodziła ze srebrnego ekranu. Zagrała w wielu produkcjach i była aktywna na polskim rynku filmowym do 2008 roku. Przez prawie 10 lat zasiadała w jury „Tańca z gwiazdami”.

Jaka była jej zagraniczna kariera?
Beata Tyszkiewicz/ Kapif

Zapytana w jednym z wywiadów, dlaczego jest popularna odpowiadała z rozbrajającą szczerością:


– Załóżmy, że jestem fotogeniczna. Gram w filmach od wielu lat z właściwą częstotliwością, choć ani specjalnie o nie nie zabiegam, ani moja współpraca z filmem nie jest zorganizowana. (…) Gram często w kraju i za granicą. Przy okazji muszę jednak rozwiać złudzenia. Udział w kilku filmach francuskich nie oznacza, że jestem znana w Europie Zachodniej.

Kariera w Związku Radzieckim

Beata Tyszkiewicz pojawiła się w wielu  produkcjach nakręconych we Francji, NRD, Bułgarii, w Belgii, w Indiach czy na Węgrzech, ale przyznała wtedy, że w jednym państwie była naprawdę znana.


– W Związku Radzieckim zdobyłam sobie sporą popularność. Mój ostatni film radziecki pt. „Europejska historia” miał premierę w dwóch tysiącach kin, więc film obejrzało 17 milionów ludzi – wspominała w „Filmie”.

Na swoim koncie ma trzy produkcje w ZSRR i Rosji, które przyniosły jej rozpoznawalność.

Najbardziej egzotyczną podrożą zawodową był wyjazd do Indii. Zagrała w hinduskim filmie w pt. „Aleksander i Chanakaya” osadzonym w czasach Aleksandra Wielkiego. Mieszkała w luksusowym apartamencie i przyznała, że nigdy nie widziała takiego bogactwa. Okazało się, że przygotowania trwały w nieskończoność. Przez trzy miesiące nie nakręcili żadnego ujęcia z aktorką. Musieli przedłużyć jej kontrakt. Ledwo wróciła do kraju, już wyjeżdżała na festiwal do Cannes z filmem „Pierwszy dzień wolności”, a potem zagrała w belgijskiej produkcji.


– Jestem aktorką filmową, więc, żeby z czegoś żyć biorę prawie wszystko. Do tej pory odmówiłam dwa razy – wspominała w latach 60-tych na łamach „Filmu”.- Potrafię zachować dystans do tego zawodu i do siebie. Daje mi to nie tylko całkowitą niezależność zawodową, ale i prywatną. Nie zabiegam o względy publiczności za wszelką cenę – wyjaśniała w „Filmie”.

Role arystokratek

Przyznała, że wcielała się w role arystokratek, kobiet silnych, niezależnych. Mogła przebierać się w piękne kostiumy jak w „Nocach i dniach”, „Wielkiej miłości Balzaka”, czy w „Lalce”, gdzie zagrała główną rolę, Izabelę. Jeszcze wiele lat po premierze filmu starsze panie miały do niej pretensje, że odrzuciła miłość tak wspaniałego mężczyzny, jakim był Mariusz Dmochowski (filmowy Wokulski).

W latach 80. została znowu zaproszona do Francji na plan filmu pt. ”Edith i Marcel” w reżyserii Claude’a Leloucha. To historia miłości Edith Piaf do znanego boksera Marcel Cerdana. Wcieliła się tam w postać madame de Villedieu, kobiety z francusko-polskiej rodziny. Beata była zachwycona reżyserem.

– Lelouch wierzy w przyjaźń z aktorem, potrzebuje jego oddania do filmu. Sądzę, że bardzo ceni aktorów. Szalenie przejęty był dramatem Patryka Dewaere, którego obsadził w roli Marcela, a który na dwa dni przed rozpoczęciem zdjęć zastrzelił się.

Był aktorem, któremu wróżono świetlaną przyszłość i sławę. Miał wielki talent, ale do dzisiaj nie ma pewności, dlaczego w wieku 35 lat odebrał sobie życie.

– Rolę boksera zagrał ostatecznie syn prawdziwego Marcela Cerdana, Marcel jr, który przez trzy miesiące był trenerem bokserskim Patryka. Lelouch umiał zapanować nad sytuacją i zdjęcia rozpoczęły się w terminie.

Tyszkiewicz potrafiła mieć po dwie, trzy premiery filmowe w jednym roku. Kończyła jeden, a zaczynała drugi. Była ulubioną aktorką w czasach PRL, ale też w latach 90-tych i później. Sama po latach przyznała, że oglądała i podziwiała filmy Felliniego, a jej idolami byli: Robert de Niro i Humphrey Bogart.

Beata Tyszkiewicz na od kładce Filmu

Udostępnij ten artykuł
Uwielbiam stare kino, ale i nowsze produkcje. Jestem na bieżąco z filmami. Wybieram te historyczne, wojenne, sensacyjne. Matka dwóch synów i trzech kotów. Odpoczywam przy gotowaniu i krótkich wypadach z dziećmi.
Napisz komenatrz