Anna Przybylska zmarła 10 lat temu, ale pamięć o niej jest wciąż żywa. Wszystko za sprawą bliskich. Ostatnio mama aktorki podzieliła się opowieścią o jej ostatnich chwilach.
Śmierć Anny Przybylskiej wstrząsnęła całym krajem. W 2014 roku w wieku 36 lat odeszła jedna z najbardziej lubianych aktorek w kraju. Może nie była wybitną artystką, ale doskonale potrafiła wcielić się w postaci, które grała w filmach i serialach. Publiczność kochała ją za dystans do siebie i „normalność”, której tak bardzo brakuje wielu gwiazdom.
Przybylska przegrała walkę z rakiem. W ostatnich latach podejmowała się leczenia w Polsce i za granicą. Po pomoc udała się do klinik w Szwajcarii i Stanach Zjednoczonych. Lekarze byli jednak bezradni. Przybylska odeszła 4 października w swoim domu w Gdyni. Osierociła troje małych dzieci, 12-letnią wówczas Oliwkę, 8-letniego Szymona i maleńkiego, 3-letniego Jasia. Jej ukochany, tata dzieci, starszy od niej o rok Jarosław Bieniuk musiał zastąpić im mamę.
Jak wyglądały ostatnie chwile Anny Przybylskiej?
Rodzina i bliscy Anny co jakiś czas udzielają wywiadów. Dzielą się w nich kolejnymi tajemnicami z rodzinnych chwil. Mama gwiazdy, Krystyna Przybylska, w „Wysokich Obcasach” opowiedziała, jak wyglądały ostatnie chwile Ani Przybylskiej.
Żaden rodzic nie powinien chować swojego dziecka. Czy można się do tego przygotować? Matka może się przygotować na śmierć córki? Wciąż nie jestem na to gotowa – zaczęła mama aktorki.
Zanim Ania zmarła, wybrała się na spacer, by po raz ostatni zobaczyć swoje ukochane rodzinne strony:
Kiedy nadeszły ostatnie dni, czułam, że to już. Tak zwyczajnie jak matka. W sobotę była przepiękna pogoda. Patrzyliśmy na morze. Odbywały się jakieś zawody żeglarskie.
Według Krystyny Przybylskiej córka przeczuwała, że jej godziny są już policzone:
Nakryliśmy Anię kołdrą, kocem, nałożyliśmy jej czapkę. Ania kazała nam patrzeć na słońce, wodę, na te żaglówki. Wieczorem przyszła pielęgniarka z hospicjum. Zaczęła mnie namawiać: „Krysiu, idź do domu, odpocznij trochę”. Ale nie chciałam. Ania też mówiła: „Mamuś, proszę cię, nie idź”. Chyba też już to czuła.
Tak mama gwiazdy wspomina ostatnie minuty jej życia:
W niedzielę nad ranem pielęgniarka wychodziła na następny dyżur, zrobiłam jej kawę i kanapkę, wróciłam do Ani i zobaczyłam, że odchodzi. Jak ktoś to wcześniej już widział, to wie. Nosek się jej wyciągnął, ręce się zrobiły takie… inne. Oddech miała cichutki, łapała powietrze jak taki malutki ptaszek albo ryba, która szuka wody. Siedzieliśmy przy niej z Jarkiem i Agnieszką (siostra Ani – red.). Jeszcze wstałam, wzięłam ją za rękę i szepnęłam: „Dziecko, nic się nie martw, wszystko będzie dobrze”. Już nie odpowiedziała, tylko spod powiek popłynęły jej dwie łzy. Może mnie jeszcze usłyszała? Umarła o 15.18…
Postać Ani została upamiętniona w filmie dokumentalnym „ANIA” oraz w książce biograficznej o tym samym tytule. Rodzina nie planuje kolejnych projektów na cześć Przybylskiej.