W najnowszym video-podcast „Legendy Show-biznesu” Anna Jurksztowicz dla Złotej sceny miała przyjemność gościć Andrzeja Rybińskiego. W szczerej rozmowie opowiedział o trudnych chwilach podczas pandemii i o swojej relacji z synem.
Andrzej Rybiński to wybitny polski piosenkarz, muzyk, aranżer i kompozytor. Większość jego utworów to autorskie kompozycje, które najchętniej wykonuje na gitarze. W 1970 roku założył grupę wokalną Bumerang, która brała udział w tworzeniu śpiewogry „Na szkle malowane”, a także dołączył do zespołu „Dwa plus jeden” z Januszem Krukiem i Elżbietą Dmoch.
W 1971 roku, wraz z bratem Jerzym Rybińskim i Elizą Grochowiecką, założył zespół „Andrzej i Eliza”, który działał przez 10 lat. Zdobył główną nagrodę na Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu za piosenkę „Nie liczę godzin i lat”. Jego kolejne utwory, takie jak „Pocieszanka” i „Za każdą cenę”, cieszą się niesłabnącą popularnością.
Ciężko przeszedł chorobę
Andrzej Rybiński źle się czuł podczas pandemii COVID-19. Choroba miała wpływ na jego zdrowie, co wpłynęło na jego samopoczucie i działalność artystyczną w tym trudnym okresie. Piosenkarz wyznał, że był o krok od śmierci:
– Miałem strasznie ciężki moment podczas covidu. O mało nie umarłem, ledwo się z tego wszystkiego wygrzebałem. Już nie miałem siły walczyć i postanowiłem sobie, że zamknę oczy, zobaczę czy to życie jest. I w tym momencie wpadłem w taką panikę, co będzie jeśli tego życia nie ma? Wtedy postanowiłem zostać i powalczyć – wyznał Andrzej Rybiński dla Złotej sceny.
Syn poszedł w jego ślady?
Piosenkarz nie chciał zmuszać swojego syna Kacpra do wybrania kariery muzycznej. Okazuje się, że Kacper poszedł na studia psychologiczne.
– Mój synek wcale nie miał być muzykiem. Nie wiedziałem kim ma być. Do szkoły muzycznej zapisała go wychowawczyni z przedszkola. Potem zaczął grać na skrzypcach i na fortepianie. W Akademii muzycznej wiązali z nim duże nadzieje, ale mój synek jak już dorósł poinformował mnie, że muzyka to nie jest patent na życie dla niego. Skończył psychologię kliniczną i społeczną – mówił muzyk dla Złotej sceny.
Jednak od kilku dobrych lat ojciec z synem zaczęli razem koncertować. Jak do tego doszło, mimo wcześniejszych zapewnień ze strony Kacpra o końcu przygody z muzyką?
– Po 10 latach kiedy skończył z muzyką podczas śpiewania kolęd w jego domu, powiedziałem mu, że przepięknie harmonizuje. Powiedziałem do niego: „Choć pogramy sobie razem. Co ci zależy?”. Wtedy łaskawie się zgodził i tak zostało do dzisiaj – wspominał piosenkarz.
Andrzej Rybiński zaznaczył, także że syn bardzo mu pomaga i wozi go samochodem, gdy tylko potrzebuje gdzieś dojechać.