Artysta odchodzi swoje 30-lecie na rynku muzycznym na festiwalu w Sopocie. Przygotował coś specjalnego dla swojej mamy.
Andrzej Piaseczny ma wiele koncertów w Sopocie na swoim koncie. Szczególnie wspomina te, gdzie jako gość śpiewał w koncercie Krzysztofa Krawczyka, albo wtedy gdy dostał Bursztynowego Słowika w 2005 roku.
Znowu na deskach opery sopockiej
– Teraz zaśpiewam wiązankę największych przebojów na moją trzydziestkę twórczości i mam nadzieję, że to nie będzie ostatni mój koncert – śmieje się Andrzej Piaseczny w wypowiedzi do Złotej sceny.
Ten występ wokalisty zobaczymy 24 maja i przez 40 minut będzie on czarował publiczność w Sopocie i widzów przed telewizorami.
Lubi grzebać w ziemi
Andrzej Piaseczny intensywnie pracuje koncertując w całej Polsce i odpoczywa w swoim domu, gdzie lubi grzebać w ziemi.
– Jestem domowy i uwielbiam wracać do domu i spędzać tam czas, niezależnie od pory roku. Ostatnio wygrzebałem dalie, które były uschnięte. Posadziłam nowe, ale niestety mój pies uwielbia się kłaść na świeżo skopanej ziemi. Następnego ranka znalazłem go wśród rozkopanych i pogniecionych pnączy – opowiada Andrzej Piaseczny dla Złotej sceny.
Piosenkarz przyznaje, że kwiatki ma w swoim ogrodzie, ale i warzywniak. Wiele rzeczy robi sam, ale zatrudnia też osoby do pomocy.
Jestem maminsynek
Andrzej Piaseczny zdradził, że przygotował coś specjalnego dla swojej mamy na jej święto, 26 maja.
– Zostałem zaproszony na koncert na Dzień matki w Sopocie. Zapraszam do jego oglądania, bo tam zamierzam powiedzieć wszystko, co sobie przygotowałem na temat mojej mamy. Nie ukrywam, że jestem maminsynkiem i kocham ją. To, że mieszka ze mną to jest jakaś próba odwdzięczenia się za moje szczenięce lata, kiedy mnie wychowywała. Uważam to za naturalną kolej rzeczy – opowiedział Andrzej Piaseczny dla Złotej sceny.