W dniu, w którym Tomasz Jakubiak obchodziłby swoje 42. urodziny, jego żona Anastazja po raz pierwszy publicznie opowiedziała o ostatnich chwilach życia męża. W rozmowie z Ewą Drzyzgą mówiła o sile ich miłości, bólu rozstania i decyzji, by pieniądze ze zbiórki przekazać innym potrzebującym.
Anastazja Jakubiak o mężu w pierwszym wywiadzie po jego śmierci
21 czerwca 2025 roku Tomasz Jakubiak świętowałby swoje 42. urodziny. Tego dnia jego żona Anastazja po raz pierwszy wystąpiła publicznie, by opowiedzieć o ich wspólnym życiu, chorobie męża i ostatnich chwilach, które dzielili razem. Poruszający wywiad z Ewą Drzyzgą został wyemitowany w programie „Dzień Dobry TVN” i poruszył serca widzów w całej Polsce.
Tomek mówił, że jestem siłaczką i wojowniczką, ale to chyba dzięki niemu. Bo ta miłość do niego była siłą, tym, że jak byliśmy razem, mogliśmy przenosić góry – mówiła z drżącym głosem Anastazja Jakubiak.
Ich związek nie należał do łatwych. Zmagali się z wieloma trudnościami, ale największym wyzwaniem okazała się diagnoza: złośliwy, rzadki nowotwór zdiagnozowany w marcu 2024 roku. Walka o życie Tomasza trwała ponad rok, a publiczna zbiórka na jego leczenie odbiła się szerokim echem.
Ta choroba zmieniła jego ciało nie do poznania, ale ja zakochałam się w jego umyśle, osobowości. Jego fizyczność nie miała dla mnie żadnego znaczenia – podkreśliła.
Z czasem Tomasz spał w osobnej sypialni – na specjalnym, szpitalnym łóżku. Wstydził się swojego wyglądu, swojej słabości.
Jak tylko miał lepszy dzień, przychodził i spaliśmy razem. Akceptowałam go takim, jakim był – wspominała ze łzami.
„Poprosił mnie o zgodę na odejście”
Najbardziej przejmującym momentem wywiadu była opowieść Anastazji o ostatnim telefonie od męża. Była wtedy jeszcze w Polsce, a Tomasz – już w hospicjum.
Zadzwonił do mnie i poprosił mnie o zgodę na odejście. To był chyba najtrudniejszy telefon w moim życiu – wyznała.
Choć bardzo cierpiał, nigdy nie zadawał pytania „dlaczego ja?”.
On mówił, że nigdy nie zapyta dlaczego. Modlił się, rozmawiał z Bogiem, ale nie buntował się – dodała wdowa.
Ostatnie słowa Tomasza Jakubiaka do synka
Wzruszające były również ostatnie słowa Tomasza, które skierował do ich kilkuletniego synka, pieszczotliwie nazywanego „Bąbelkiem”.
Powiedział, że się jeszcze spotkają. W kosmosie. Bo od zawsze, gdy nasz synek siadał mu na barana, mówił: „Tata, lecimy w kosmos!” – opowiadała przez łzy Anastazja.
Pomoc dla innych – zgodnie z wolą Tomasza Jakubiaka
Pieniądze zebrane podczas internetowej zbiórki nie zostaną wykorzystane prywatnie. Jak podkreśliła wdowa, zgodnie z ostatnim życzeniem Tomasza, cała kwota trafi do innych pacjentów onkologicznych oraz rodzin zmagających się z podobnym dramatem.
Tomek nie chciał, żeby te pieniądze przepadły. Chciał, by trafiły do tych, którzy nadal walczą – powiedziała.
Anastazja Jakubiak nie ukrywała, że mówienie o chorobie męża i ich codziennych zmaganiach było trudne, ale konieczne.
Lekarze mówili: „Nie wiecie państwo, jaką robotę robicie, mówiąc o tym na głos”. Dzięki temu wiele kobiet mogło się ze mną utożsamić. Łamaliśmy tabu – zaznaczyła.
Najcenniejsze, co pozostało, to wspomnienia. Zwłaszcza te szczere rozmowy, które małżonkowie prowadzili w ostatnich tygodniach.
W tej sytuacji choroby nie ma żadnych tematów tabu. Mówiliśmy sobie wszystko. To były rozmowy, które ma się w sobie do końca życia – powiedziała wzruszona Anastazja.