W czasie wojny działała w konspiracji. W dniu rozpoczęcia Powstania Warszawskiego jeszcze rano w sklepie, w którym pracowała – zrobiła remanent. Nie potrafiła tak zwyczajnie zamknąć sklepu i wyjść. W Powstaniu zyskała dzięki temu pseudonim „setka”, gdyż można było w 100% na nią liczyć.
W 1946 roku debiutowała jako śpiewaczka w pierwszym powojennym filmie „Zakazane piosenki” Leonarda Buczkowskiego. Już rok później zagrała więźniarkę obozu koncentracyjnego w jugosłowiańskiej produkcji „Ostatni etap”. W tym czasie Alina Janowska złożyła eksternistyczny egzamin aktorski i grała na scenach kilku teatrów: Nowy, Syrena, Buffo, Komedia, Polski, który potem był Dramatycznym, a na końcu wróciła do Syreny.
Nie lubiłem oglądać mamy w telewizji
W połowie lat 60. aktorka zyskała sławę dzięki serialowi „Wojna domowa”.
– Nie za bardzo lubiłem oglądać mamę w telewizji. Wydawała mi się sztuczna w tych rolach. Może dlatego, że miałem ją na co dzień w domu i zachowywała się inaczej. Swobodniej, naturalniej. Oglądałem mamę w serialu „Podróż za jeden uśmiech”, emitowanym w telewizji od 1972 roku. W tym wcieleniu mama mi się po raz pierwszy spodobała. Ale lubiłem całą tę produkcję. Może dlatego, że była skierowana do dzieci, a ja byłem właśnie w takim okresie – opowiadał dla Złotej sceny Michał Zabłocki.
Michał Zabłocki wspomina, że świętością w ich domu był obiad o godzinie 14.
– Kiedy wychodziłem z rodzeństwem do szkoły, mama jeszcze spała po spektaklu w teatrze. Kiedy wracaliśmy, wszyscy spotykaliśmy się na wspólnym posiłku. Nawet tata przyjeżdżał z biura, aby z nami zjeść. Miał delikatny żołądek, więc wolał domowe jedzenie.
Wspólne wakacje
Cieszyli się też na wspólne wakacje czy wyjazdy. Był czas, że Alina Janowska wynajmowała u gospodarza pokój pod Konstancinem dla swoich dzieci. Tam mogły spędzić wakacje na łonie natury. Innym razem wyjeżdżali całą rodziną gdzieś w Polskę i spędzali je bardzo aktywnie
– Rodzice nauczyli nas, że trzeba być cały czas w ruchu. Ojciec organizował nam cały dzień. Uprawialiśmy wtedy różne dyscypliny sportu. Nie mieliśmy czasu na zbijanie bąków. Jednak mimo wszystko było zabawnie i byliśmy razem. Ojciec posiadał kamerkę super 8 i wymyślał scenariusze, według których kręcił filmiki. Fabularne. Każdy miał swoją rolę do zagrania. Potem on to montował i muszę przyznać, że ocalało kilka z nich. Mamy piękną pamiątkę z dzieciństw – wspominał Michał Zabłocki.
Alina Janowska była perfekcjonistką w swojej pracy. Syn wyznał, że miała problemy z zapamiętywaniem tekstu. Przez to musiała więcej powtarzać i znalazła na to doskonały sposób.
Dom był zawsze posprzątany
– W trakcje sprzątania wypowiadała swoje kwestie z ról teatralnych czy serialowych. W ten sposób powtarzała nowy materiał i go utrwalała, ale przypominała sobie też poprzednie role. Dzięki temu w domu zawsze było posprzątane – śmieje się Michał.
Wojciech Zabłocki, mistrz olimpijski w szermierce i architekt był jej drugim mężem. W 1963 roku wzięli ślub. W tym czasie on miał za sobą udział w 4 olimpiadach i 3 zdobyte medale, a do tego 9 w Mistrzostwach Świata. W domu były zatem dwie gwiazdy, ale na szczęście żadna z nich nie musiała rywalizować z drugą. Początkowo Zabłocki był większym celebrytą, ale później, kiedy Janowska zagrała w „Wojnie domowej”, wspominanej „Podroży za jeden uśmiech” czy potem w „Złotopolskich”, role się odwróciły. Rodzice liczyli, że dzieci pójdą w ich ślady, ale tutaj groziła im prawdziwa rywalizacja.
Nikt nie poszedł w ślady mamy
– Mama chciała, żebym został aktorem. Nawet zagrałem w serialu „Rodzina Leśniewskich”, ale nie lubiłem oglądać siebie na ekranie. Poszedłem bardziej w ślady ojca i zostałem szermierzem. Ale wiersze i piosenki, to już był całkiem mój świat. Dopiero w nim naprawdę odetchnąłem. Nikt z rodziny nie poszedł w ślady mamy – potwierdził Michał Zabłocki.